Generał Awi Benajahu o izraelskiej ofensywie w Strefie Gazy powiedział: "To nie szkolna wycieczka. Mówimy o wielu długich dniach" (wp.pl). Oznacza to, że Izrael zamierza na dłuższy czas osłabić Hamas. W obliczu takich działań wypadałoby znacznie głębiej wniknąć w ich sens. Wiadomo przecież, że taka operacja wojskowa na dłuższą metę niczego nie zmieni, nie ma na to żadnych szans. Hamas prędzej, czy później odbuduje swoją siłę. Zatem moim zdaniem przy okazji tych działań Izraela należałoby zapytać się o to czy izraelska ofensywa w Strefie Gazy nie stanowi czasem przygotowania przed atakiem na irańskie instalacje atomowe? Oczywistym jest, że gdyby armia izraelska profilaktycznie zbombardowała cele położone na terytorium Iranu, aby zatrzymać irański program nuklearny na kilka lat to swoją okazję zwęszyłby w tym Hamas, który pewnie rozpocząłby atak na terytorium Izraela. Zatem rozsądnym posunięciem przed atakiem profilaktycznym na instalacje w Iranie wydaje się być "posprzątanie" własnej okolicy. Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad wielokrotnie groził "wymazaniem Izraela z mapy świata" i nie widzę żadnych powodów dla których Izrael nie miałby brać tych gróźb na poważnie. Cóż taki izraelski atak na Iran mógłby oznaczać dla nas? Niewątpliwie dodatkowe pogłębienie istniejącego już kryzysu, który potrwa pewnie jeszcze z kilka lat, więc Izrael nie może na niego zważać. Swego czasu Mahmud Ahmadineżad odgrażał się, że w przypadku ataku na Iran jego okręty podwodne (Iran ma bodajże 3 okręty klasy kilo) zatopią wszystkie tankowce w Zatoce Perskiej. Jeśliby faktycznie tak się stało to oznaczałoby to wywindowanie cen ropy do astronomicznych kwot i wzrost cen u nas. Tak więc moim zdaniem aktualna ofensywa izraelska w Strefie Gazy jest zapowiedzią znacznie poważniejszych działań. Jedynie czas może pokazać czy mam rację - myślę, że będą to najbliższe 3 miesiące.
spitfire